piątek, 18 lutego 2011

Nowa szwabia i operacja highjump

Pod koniec wojny amerykanie jak i rosjanie walczyli między sobą o jak największą ilość niemieckich naukowców.Chcieli ich mieć bo wiedzieli co oni robili i stwierdzieli że mogą się przydać.Jednak nie wszyscy naukowcy trafili do rosji i USA .Cześć została zabrana przez dowódców niemieckich i zostali wywiezieni do Argentyny i na Antarktydę.Powiedziałem Antarktyda tak to ma duże znaczenia, ale może od początku.

Nowa Szwabia  – terytorium na Antarktydzie, zajmujące ok. 600 000 km², będące przedmiotem roszczeń III Rzeszy między 19 stycznia1939 a 8 maja 1945. Jego granice rozciągały się od 20°E, do 10°W (a więc znajdowało się ono wewnątrz Ziemi Królowej Maud – części Antarktydy, która jeszcze przed wysunięciem roszczeń przez Niemcy została uznana przez Norwegięza terytorium jej podległe). Jak wiele innych krajów, również Niemcy wysyłały swe ekspedycje na Antarktydę. Pierwsza (1901-1903), pod wodzą prof. Ericha von Drygalskiego odkryła Ziemię Wilhelma II (nazwaną tak na cześć niemieckiego cesarzaWilhelma, fundatora wyprawy). Podczas niej po raz pierwszy użyto balonu nad Antarktydą.Celem drugiej niemieckiej ekspedycji (1911-1912) pod wodzą Wilhelma Filchnera, było sprawdzenie, czy Antarktyda jest jednolitą połacią lądu. Zamiar ten się nie powiódł, ekspedycja dokonała za to odkrycia Wybrzeża Luitpolda. Głównym celem trzeciej niemieckiej ekspedycji (1938-1939) pod wodzą Alfreda Ritschera (1879-1963) było znalezienie i zabezpieczenie terenu na Antarktydzie, na którym można by stworzyć stację wielorybniczą.17 grudnia 1938 ekspedycja wyruszyła z Hamburga w kierunku Antarktydy. Na pokładzie frachtowca Schwabenland znajdowało się 57 osób, w tym 24 członków załogi. W styczniu 1939 statek przybił do części Antarktydy, która już od 1938 uznawana była przez Norwegię za jej terytorium (Ziemia Królowej Maud). Dwa samoloty Dornier Wal nazwane Passat i Boreas wykonały łączne piętnaście lotów nad terenem mającym wynosić ok. 600 000 km² (według niektórych źródeł – o połowę mniejszym), robiąc ponad 11 000 fotografii lotniczych.Dla potwierdzenia niemieckiego roszczenia wobec tego terenu, nazwanego Nową Szwabią, rozmieszczono trzy flagi III Rzeszy wzdłuż wybrzeża, trzynaście następnych zrzucono z powietrza w głębi lądu. Badacze, podróżując wzdłuż linii brzegowej odnotowywali istnienie wzniesień i innych elementów krajobrazu, stworzono także tymczasową bazę. Z powietrza odkryto gorące źródło i miejsce wegetacji roślin nazwane Oazą Schirmachera. Nazwa oazy pochodziła od nazwiska pilota, odkrywcy słodkowodnych jezior na tym terenie.W lutym 1939 roku wyprawa została zakończona, Schwabenland powrócił do Niemiec.Planowano następne ekspedycje na lata 1939-1940 oraz 1940-1941. Miały one znaleźć dogodne miejsce do polowań na wieloryby, ale przede wszystkim rozszerzyć teren niemieckich roszczeń na Antarktydzie. Prawdopodobnie druga ekspedycja miałaby także zbadać możliwość stworzenia bazy morskiej, dzięki której Niemcy uzyskałyby kontrolę nad południowym Atlantykiem i Oceanem Indyjskim. Niemieckie roszczenie terytorialne wobec Nowej Szwabii nigdy nie zostało cofnięte oficjalnie . Istnieje pogląd, że wobec tego ziemie te wciąż oficjalnie pozostają pod władzą Niemiec. Należy zaznaczyć, że żaden kraj nie uznawał niemieckich praw do Nowej Szwabii ani przed rokiem 1945, ani później. Określenie Nowa Szwabia bywa używane na mapach Antarktydy jako nazwa geograficzna. Na tym terenie znajduje się niemiecka stacja badawcza Neumayer.Zakładając że Niemcy założyli tam tajemną bazę wojskową i przenieśli swoje projekty właśnie tam.Są pewne przesłanki że mogli to zrobić.Po pierwsze alianci zatopili ubota a po czym znaleziono w jego ładowni 33 tony rtęci , wykorzystywanym do napędu antygrawitacyjnego.
Po drugie w latach 1946 -1947 na przełomie tych lat amerykanie przeprowadzili rekonesans wojskowy na ten ląd.Oficjalnie miała to być misja sprawdzająca hart żołnierza na niskie temperatury ale nieoficjalnie chodziło tylko czy jest możliwość zajęcia takiej technologii.Wzięlo w nim udział 4000 żołnierzy, sporo statków bojowych , lotniskowiec lotniskowiec około 200 samolotów. Misja miała trwać około 8 miesięcy ale amerykanie uciekli po zaledwie 8 tygodniach. Admirał Byrd powiedział wtedy że gdyby wybuchła kolejna wojna to nie da się walczyć z pojazdami które latają z bieguna do bieguna w mgnieniu oka.Flota amerykańska poniosła spore straty więc nie było dalej sensu nawiązywania walki.Inni niemieccy naukowcy uciekli do Argentyny.Co ciekawe ludzie zaczeli widzieć latające dyski najpierw w Ameryce południowej już 1946 roku natomiast w Ameryce północnej widziano pierwsze latające talerze 1947 roku.I to dopiero w Rosswell 1947 roku. W 1950 roku Komitet Połączonych Szefów Sztabów wydał rozkazy dotyczące kolejnej wyprawy wojennej na Antarktydę. Przygotowania do wyprawy opóźniła wojna w Korei i dopiero w 1954 roku doszła ona do skutku. Na mocy rozkazu prezydenta Eisenhowera admirał Byrd został uznany za zdrowego psychicznie i powołany został do służby czynnej jako dowódcą nowej wyprawy.
Właściwie  nic nie wiadomo na temat szczegółów tej wyprawy. Amerykanie nie kryli wcale faktu, że zamierzają tym razem użyć na Antarktydzie broni jądrowej. Chile, Nowa Zelandia i Argentyna ostro zaprotestowały przeciwko użyciu broni jądrowej w rejonie Antarktydy. Oficjalnie wyprawę tę zakończono w 1957 roku, a więc w Międzynarodowym Roku Geofizycznym. Admirał Byrd oficjalnie zmarł również  w 1957 roku, jednak tak naprawdę mógł zginąć na Antarktydzie. 
8 stycznia 1956 roku  kilku Chilijczyków z naukowej wyprawy obserwowali przez kilka godzin w obszarze Morza Wedella latające na niebie obiekty w kształcie dysków i cygara.
Republika Południowej Afryki w roku 1958 dostrzega dwa wybuchy jądrowe nad powierzchnia obszaru Nowej Szwabii.A dlaczego sądze że to niemieckie UFO a nie UFO obcych bo obejrzałem pewien film na którym były pewne oznaczenia na tym dysku i takie same widziałem w programie National Geografic w którym pewien człowiek opisywał te symbole z Rosswell.A te oznaczenia były na tzw. Dzwonie (de glocke).
Kluczowym urządzeniem, stanowiącym serce niezwykłych pojazdów był "dzwon" (die glocke), który wchodził w skład zespołu napędowego. Z materiałów wynika, był drobną, ale bardzo ważną częścią większego systemu napędowego. Główną część "dzwonu" stanowił umieszczony w obudowie wirnik, składający się z wału i dwóch dysków wypełnionych rtęcią, która w trakcie pracy była schładzana poniżej temperatury krzepnięcia. Dzwon był cylindrem umieszczonym w trakcie pracy pionowo. Górna część posiadała zaokrąglenie w kształcie kopuły, a dolna stanowiła okrągłą podstawę. Obudowa wykonana była z materiału dielektrycznego o wysokość 2-2,5 metra i średnicy 1,5 - 1,8 metra. Główną część "dzwonu" stanowił umieszczony w obudowie wirnik (współosiowo) składający się z wału, dwóch dysków wypełnionych rtęcią, która w trakcie pracy schładzana była poniżej temperatury krzepnięcia. Dyski wirowały przeciwbieżnie z bardzo dużą prędkością."Dzwon" był zasilany energią elektryczną dużej mocy i charakteryzował się pracą ciągłą. W czasie uruchamiania urządzenia występowały przepięcia w sieci elektrycznej.Przed każdą próbą uruchomienia dzwonu w jego wnętrzu umieszczano coś w rodzaju podłużnego ceramicznego pojemnika o ściankach osłoniętych warstwą ołowiu o grubości 3 cm. Pojemnik wypełniany był dziwną, złocistą, metaliczną substancją o odcieniu fioletowym i zachowującą w temperaturze pokojowej konsystencję lekko ściętej galarety. Pojemnik ten był długości około 1 do 1,5 m. Ta tajemnicza substancja nosiła kryptonim IRR XERUM 525 lub IRR SERUM 525. W jej skład wchodziły tlenki toru i berytu. W trakcie pracy urządzenie emitowało poświatę w kolorze niebieskim oraz silne promieniowanie, które miało negatywny wpływ na organizmy żywe. W trakcie badań w pobliżu dzwonu ustawiano zestawy organizmów żywych takich jak: jaszczurki, myszy, szczury, żaby, ślimaki. Oraz szereg roślin: mchy, paprocie, bluszcze, I substancje organiczne: białko, krew, mięso, mleko. Podczas badań odkryto, że promieniowanie to powoduje odbarwianie materiałów, koagulację próbek krwi, skażenie terenu, a na wszystkich w/w formach tworzyły się nieokreślone formy krystaliczne. Szczególnym zmianom ulegały rośliny zielone, w pierwszej fazie obejmującej do około 5 godzin po zakończeniu badań następowało ich bielenie lub szarzenie, rozkład lub zanik chlorofilu. Taka roślina przez okres utajnionych zmian rzędu tygodnia żyła normalnie. Następnie następował nagle błyskawiczny rozkład do postaci mazistej bez zapachu typowego dla gnicia. Promieniowanie to było również przyczyną rozwiązania pierwszego zespołu badawczego na przełomie maja i czerwca 1944 roku, w związku ze śmiercią pięciu z siedmiu prowadzących go naukowców. Później podczas przeprowadzanych badań cały personel badawczy usuwano na odległość 150-200 metrów stosując gumowe kombinezony ochronne oraz kaski z dużymi czerwonymi szybami z przodu. Projekt badawczy podzielony został na dwa segmenty, od stycznia 1942 roku do sierpnia 1943 nosił kryptonim "Thor".
 A następnie "Chronos".Program "Chronos" był najtajniejszym programem ze wszystkich prowadzonych w III Rzeszy oraz posiadał najwyższy priorytet. W ramach tego programu skonstruowano urządzenie (generator elektrograwitacyjny), które było silnikiem antygrawitacyjnym napędzającym statki powietrzne, a działające na zasadzie przeciwbieżnie wirujących mas z olbrzymią prędkością, najczęściej w formie dysków. Program "Chronos" był w pewien sposób powiązany z techniką jądrową. Jak daleko Niemcy byli posunięci w badaniach nad fizyką antygrawitacji niech świadczy fakt ukazania się w Niemczech pierwszej pracy na ten temat "O grawitacji, wirach i falach w poruszających się ośrodkach" już w 1931 roku (O.C. Hilgenberg "Uber Gravitation, Tromben und Wellen in bewegten Medien", 1931).I dlatego jeśli ktoś uważa że są obcy to nieprawda to po prostu srój ochronny stosowany w czasie lotów , a wszyscy myślą że to UFO.Rządy was po prostu nabierają żebyście wierzyli że tak jest a tak naprawdę to tajne projekty.


środa, 16 lutego 2011

Piewsze Vril i Haunebu

Towarzystwo Vril spotkawszy się jedne z medium przeczytała tekst w którym była mowa o budowie nowych technologii i móc spotkać się twarzą w twarz z bogami. Zaczeli budowę owego statku . Prace trwały dwa lata , Następnie zdemontowany i przewieziony do bazy wojskowej w celu przeprowadzenia pierwszego przelotu. Był to samolot w kształcie dysku ale dalekie mu było do talerza latającego.Ich projekt nie miał uznania w partii NSDAP więc gdyby nie SS projekt by upadł. W kwietniu1934 roku  towarzystwo Vril ukazało nowy projekt który stał się inspiracją do stworzenia pierwszego załogowego statku o nazwie Haunebu.Statek towarzystwa miał zaledwie cztery metry i nie nadawał się do niszczenia obiektów aliantów ale dostał inne zadanie , miał szpiegować i siać zamęt w śród samolotów aliantów.
Ten samolot miał nazwę kodową RFC-2 i był wyposażony już w nowy napęd i wyglądał jak UFO.Przyspieszał dosyć szybko a kiedy używano inną moc zaczął świecić się różnymi kolorami.po tym pokazie tylko formacja SS zainteresowała się projektem i stworzyła swój ośrodek badawczy pod ciekawą nazwą SSE-4.Postanowili stworzyć swój własny statek z własnym napędem.Pod koniec 1938 roku pokazali swój samolot w kształcie dysku ale jeszcze ze śmigłem.Miał nazwe RFC-4.Ale do końca 1939 roku zbudowali swój model o nazwie RFC-5 mający długość 18 metrów o tajemniczej nazwie Haunebu 1.
Swój dziewiczy lot wykonał w sierpniu 1939 roku. W porównaniu do Vril , Haunebu był już złożoną konstrukcja i miał zwiekszoną pojemność ładunkową. Co do osiągnięć to jest coś fantastycznego jak na te czasy. Prędkość takiego pojazdu to 1200 km/h a lot wysokości to 15000 m.Pierwszy lot nie był całkiem stabilny , kołysało statkiem,Hitler popełnił jeden błąd , gdyby nie zaatakował Polski i nie wywołał II wojny światowej projekt ten był by bardziej zaawansowany a tak cała praca skierowała się na inne strony wojny.
Zaczęto budować statki używająć konwencjonalnych napędów z połączeniem napędu Thule(antygrawitacji).Pierwszym takim pojazdem był RFC-7 z napędem turbinowym a także RFC-6 czyli Haunebu II.Powstał on w 1941 roku ale pierwsze testy odbyły się w 1942. Były także podobne pomysły , dysk z napędem rakietowym a nawet z odrzutowym.Modele RFC-2 latały przez całą wojne a alianci nazywali je jako ,,foo fighters’’. Następny model to RFC-17 był napędzany turbinowo.A co ciekawe 17 kwietnia 1945 roku jeden z uczonych poinformował Hitlera że testy wypadły pomyślnie z modelem V-7.
Osiągnięto nim 80000 stóp wysokości.Miał ciekawy napęd , był zbudowany z 12 silników BMW-01228.Były to silniki turboodrzutowe.Prawdopodobnie w maju 1945 roku miał swój dziewiczy lot Haunebu III. Był to statek już sporych rozmiarów.Jego wielkość to 42 metry, a osiągi wręcz niemożliwe do osiągnięcia nawet przez dzisiejsze maszyny.Potrafił wzbić się na wysokość 40000 metrów(był w kosmosie) prędkość to około 6 machów.
Załoga składała się z 9 członków załogi.Planowano także wybudowanie Haunebu IV ale że koniec Niemiec był bliski nie udało się go wybudować.Osiągi takiego pojazdu miały być kosmiczne .Wielkość tego pojazdu to 160 m , wysokość lotu to 60000m a prędkość 12 machów.Natomiat załoga miała się składać z 32 członków załogi i 96 pasażerów.No i to był by koniec budowy statków w czasie wojny.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Wiktor Schauberger

Wiktor Schauberger (ur. 30 czerwca 1885 w Holzschlag, zm. 25 września 1958 w Linz) – Austriak, leśniczy, naturalista i wynalazca technologii implozji, rozwijał własne teorie na bazie "wirów w płynach". W czasie II wojny światowej zatrudniony przez nazistów do budowy maszyn latających. Jakkolwiek kilka z jego prac zostało potwierdzonych przez naukę, większa ich część jest uznawana za pseudonaukę. Urodził się 30 czerwca 1885 roku w Holzschlag w Austrii. Wychowany w rodzinie drwala dość szybko oswoił się z otaczającą go przyrodą i od młodych lat począł zgłębiać jej tajemnice. Obserwacje, jakie czynił w dzieciństwie, zaważyły na całym późniejszym życiu Austriaka. Jego ulubionym zajęciem były badania strumieni górskich i próba ustalenia prawideł, które związane były z ruchem wody.By kontynuować swoją pasję postanowił rozpocząć studia na wydziale leśnym, ale sytuacja materialna rodziny spowodowała, że przerwał je i przyjął oferowaną mu w 1919 roku posadę nadleśniczego w dobrach księcia Adolfa Schaumburg Lippego. Decyzja ta nie przeszkodziła mu jednak w badaniu zagadnień hydrologii. Codzienne obcowanie z naturą przyczyniło się do rozwoju kilku śmiałych i kontrowersyjnych jak na owe czasy koncepcji. Swoimi spostrzeżeniami zaskakiwał znanych profesorów, łamiąc nierzadko ustalone prawa fizyki. Słynął z ciekawych rozwiązań związanych z gospodarką wodną i leśną. Jego konstrukcje pozwalały m.in. na spławianie z wysokich gór drzew ściętych przez drwali. Metoda ta była na tyle tania, że zaczęły napływać coraz to nowe zlecenia. Jednak Viktor Schauberger nie zamierzał poprzestać na zarabianiu pieniędzy. Wiedział, że zjawiska, których badania się podjął, nie są znane w konwencjonalnych środowiskach naukowych i wymagają wytłumaczenia. Wierzył, że energia (implozja) wody i powietrza pozwoli na konstruowanie maszyn, które m.in. pozwolą na budowę tańszych środków transportu.W 1934 roku jego prace zainteresowały narodowych socjalistów, którzy rozpoczęli poszukiwania ludzi, których prace pomogłyby w realizacji ekspansyjnych dążeń. Prawdopodobnie spowodowane to było pojawieniem się rok wcześniej książki, którą Schauberger wydał w Wiedniu. Sam Hitler zapoznał się z koncepcjami Schaubergera i zaproponował mu pieniądze na kontynuacje jego badań. W 1938 rozpoczęto prace nad nowym rodzajem energii, która służyłaby do skonstruowania niekonwencjonalnych statków powietrznych. Świadkowie tych badań mówią o zbudowaniu modeli, które wzbijały się ponad dachy budynków znajdujących się w obrębie centrum badawczego.Nie wiadomo dokładnie komu do lat 40. bezpośrednio podlegał Schauberger i jego pracownicy. Jednak w 1943 roku Himmler postanowił wziąć całą ekipę badawczą pod swoje skrzydła. Schaubergerowi dano wybór: praca dla SS lub śmierć. Austriak zgodził się na współpracę, która miała odbywać się pod szyldem Entwicklungsstelle IV. E-IV była specjalną grupą badawczą, która zajmowała się supertajnymi projektami SS. Warto wspomnieć, że grupa ta pracowała m.in. nad tajemniczymi dyskami Vril, Haunebu oraz napędem Thule. Schauberger najprawdopodobniej nie wiedział nawet o pracach nad takimi projektami. Wszystko co robiło Entwicklungsstelle IV jest utajnione do dziś. Ludzie, którzy pracowali dla tej jednostki SS, najczęściej zniknęli po upadku III Rzeszy.Prace nad latającymi statkami (pod patronatem SS) rozpoczął Schauberger w miejscowości Rosenhugel. Ośrodek ten uległ jednak zniszczeniu w czasie nalotu i całość prac przeniesiono do Leonstein koło austriackiego miasta Lintz. Do pomocy przy konstrukcji latających obiektów przydzielono więźniów pobliskiego obozu koncentracyjnego.Nie wiadomo dokładnie co udało się stworzyć Schaubergerowi. Faktem jest jednak, że Amerykanie oraz Rosjanie bardzo żywo interesowali się tymi pracami. Wiadomo również o przechwyceniu przez wojska alianckie jednego z tzw. bączków Schaubergera, które wznosiły się w powietrze wydzielając przy tym poświatę wokół siebie. Był to tylko prototyp, ale pod koniec wojny podjęto decyzję o budowie obiektów pełnowymiarowych, a więc najprawdopodobniej takich, które mogłyby posiadać załogę (podobnie jak w przypadku dysków Haunebu). Mimo że Niemcy nie zdążyli z budową takich konstrukcji, Schauberger twierdził, że pod koniec wojny udało mu się rozwiązać wszystkie problemy i był gotowy do stworzenia pełnowymiarowych statków latających. Po wojnie współpracował z kilkoma firmami oraz naukowcami, m.in. z firmą Swarowski w Tyrolu oraz Rosenbergiem w Salzburgu.Osoba Viktora Schaubergera jest tak samo tajemnicza jak prace, które prowadził w okresie swojego życia. Ciekawym jest m.in. fakt, że pomimo tak ogromnego zainteresowania osobą i pracami Schaubergera, nie był on internowany po wojnie. Może miało na to wpływ jego austriackie obywatelstwo? Dopiero kilkanaście lat później (w 1958 roku) wraz z synem Walterem wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał jakoby podzielić się swoją wiedzą. Ale i tu trudno o potwierdzenie. W obiegu publicznym opartym o powiązane z biznesem i polityką media, nie występuje wiadomość, iż Amerykanie skonstruowali obiekt, który wykorzystywałby energię i rozwiązania proponowane przez Schaubergera. Do dziś również uczeni nie są w stanie w pełni wyjaśnić zasad związanych z Schaubergerowską implozją. Wiadomo jedynie, że głównym punktem jego badań było wykorzystanie tworzącej się w specjalnie skonstruowanych lejach wodnych energii antygrawitacyjnej.

Towarzystwo Viril

Towarzystwo Vril – nazwa tajnego stowarzyszenia, które rzekomo istniało w Niemczech w pierwszej połowie dwudziestego wieku. W wielu pseudohistorycznych tekstach zajmującymi się teoriami spiskowymi twierdzi się, że organizacja ta miała swój udział w rozwoju narodowego socjalizmu i że w okresie istnienia Trzeciej Rzeszy używała nadnaturalnych energii do pracy nad stworzeniem innowacyjnych urządzeń latających – tzw. „NS-Flugscheiben” albo „Reichsflugscheiben” (Haunebu, UFO). Nie ma historycznych dowodów na istnienie tajnej organizacji o tej nazwie, jak również na przypisywane jej osiągnięcia. Tak samo brak jest jakichkolwiek wskazówek na historyczne znaczenie, jakie „Towarzystwu Vril” oraz kilku rzeczywiście istniejącym ugrupowaniom okultystycznym przypisywane jest przez zwolenników tej legendy. Przed II wojną światową istniało w Berlinie przynajmniej jedno prywatne koło, którego członkowie wyraźnie zajmowali się siłą Vril. Nieliczne źródła potwierdzające istnienie tego kręgu osób stały się później jednym z punktów wyjścia powstania legendy Stowarzyszenia Vril. Jednym ze źródeł dowodów na istnienie takiej grupy jest artykuł niemieckiego pioniera w zakresie budowy rakiet – Willy Ley'a, opublikowany w 1947 roku w amerykańskim magazynie science-fiction Astounding Science Fiction. W artykule tym próbuje on wytłumaczyć swoim czytelnikom, jak to się stało, że narodowy socjalizm w Niemczech mógł paść na tak żyzną glebę i sprowadza to do wielkiej popularności irracjonalnych przekonań w przedwojennych Niemczech. Opisuje różne przykłady pseudonaukowych i ezoterycznych prądów i w tym kontekście wymienia także jedno – jego zdaniem – szczególnie dziwne ugrupowanie:Następna grupa uformowała się dosłownie na podstawie pewnej powieści. Grupa ta, która jak sądzę, nazywała siebie Towarzystwem Prawdy, miała swoją siedzibę ni mniej ni więcej tylko w Berlinie i swój wolny czas poświęcała na poszukiwanie Vril. Tak, jej przekonania opierały się na „The Coming Race” Bulwera-Lyttona. Wiedzieli, że książka ta została wymyślona przez autora, Bulwer-Lytton użył tego artystycznego chwytu, żeby móc opowiedzieć prawdę o tej „sile”. Podziemna ludzkość była bzdurą, Vril nie. Możliwe, że pozwoliła Brytyjczykom, strzegącym jej jako tajemnicy państwowej, na zbudowanie ich potęgi kolonialnej. Z pewnością posiadali ją Rzymianie, zamkniętą w małych metalowych kulkach, nazywanych lares i chroniących ich domy. Z przyczyn, których nie przeniknąłem, tajemnicę Vril można było odkryć, zagłębiając się w obserwację struktury jabłka przekrojonego na dwie części. Nie, nie żartuję sobie, to było to, co przekazano mi niezwykle uroczyście i w wielkiej tajemnicy. Taka grupa istniała naprawdę: opublikowała nawet pierwsze wydanie magazynu, w którym proklamowała swoje credo. (Szkoda, że nie zatrzymałem kilku z tych rzeczy, ale ze względu na sytuację miałem już wystarczająco dużo książek do przeszmuglowania.)W 1930 roku ukazały się dwa mniejsze pamflety zatytułowane Dynamizm świata oraz Vril. Kosmiczna siła pierwotna. Zostały one opublikowane przez pewne kółko okultystyczne, określające się mianem Grupa Robocza Rzeszy „Przyszłe Niemcy’” (niem. Reichsarbeitsgemeinschaft = RAG).RAG twierdziła w tych pamfletach, że dysponuje wypracowaną techniką, która pozwala wykorzystywać siłę „Vril”. Budowa oraz zasada funkcjonowania opisanej maszyny, jak również szkic programu politycznego są w swojej budowie i treści niemal identyczne z zawartością broszury, wydanej już w 1928 roku przez dwóch autorów austriackich, propagujących perpetuum mobile, które jakoby miał stworzyć Austriak Karl Schappeller. Plany RAG różnią się od jego planów tylko kilkoma detalami. Ogólnie powstaje wrażenie, że chodzi tu o poprawioną maszynę Schappellera, której funkcja została uzasadniona nie (pseudo-)fizycznie, lecz okultystycznie. W jednym z tekstów w dłuższym akapicie został użyty obraz przepołowionego jabłka jako model budowy Ziemi i jej powiązania z „siłą kosmiczną”.Z dalszej publikacji RAG – Czasopisma o dynamizmie świata, wynika, że RAG została założona w Berlinie w roku 1930 przez niejakiego Johannesa Täufera. Täufer wykonał też ilustracje do broszury Vril. Kosmiczna siła pierwotna, jednak o jego osobie nic więcej nie wiadomo. Nazwisko to jest prawdopodobnie pseudonimem. Przypuszczano nawet, że chodzi tu o wydawcę Otto Wilhelma Bartha, który wydał dwa spośród pism RAG.Porównanie wspomnień Leya i treści pism RAG pozwala na wysnucie wniosku, że w przypadku „Towarzystwa prawdy” i RAG może w rzeczywistości chodzić o to samo ugrupowanie, które jednakże zdawało się mieć tylko krótkotrwałe i marginalne znaczenie dla ówczesnego środowiska okultystycznego. Tak więc RAG nie widnieje ani w rejestrach urzędowych, ani też w archiwach wydawnictwa Otto Wilhelma Bartha nie istnieją żadne dokumenty na temat ówczesnych publikacji RAG. Brak jest też kolejnych wydań zarówno Czasopisma o dynamizmie świata, jak również Archiwum badań alchemicznych, którego pierwsze wydanie ukazało się wraz z Czasopismem. W okresie po 1930 roku nie istnieją żadne dokumenty, wskazujące na dalsze istnienie RAG, czy też wpływ tej grupy na inne środowiska. Tak samo nie można uznać twierdzenia RAG o dysponowaniu przez nią technologią „Vril” za dowód tego, że rzeczywiście udało się jej tę siłę wykorzystać. Tak czy owak ugrupowanie to stało się później główną przyczyną uzasadniania legend o tajemniczym oddziaływaniu „Stowarzyszenia Vril” w Niemczech w latach dwudziestych do czterdziestych XX wieku. W okresie po II wojnie światowej rozwijały się liczne oparte na teoriach spiskowych i pseudohistoryczne próby wyjaśnienia III Rzeszy, w których elementy okultystyczne odgrywały centralną rolę. W tym kontekście została przytoczona jako historyczny dowód także koncepcja „Vril” oraz wspomniane już grupy okultystów. Najwcześniejsze odniesienie do rzekomego tajnego stowarzyszenia o nazwie „Stowarzyszenie Vril” da się odnaleźć w publikacji z roku 1960. Od tej pory aż po dzień dzisiejszy temat ten pojawiał się stale w literaturze dotyczącej teorii spiskowych oraz w literaturze ezoterycznej. Podczas gdy pierwsze warianty tej legendy odrzucały jeszcze narodowy socjalizm, to nowsze wersje legendy służą bezpośrednio lub pośrednio pozytywnej reinterpretacji III Rzeszy. Jako pierwsi na temat istnienia „Stowarzyszenia Vril” wypowiedzieli się autorzy francuscy – Louis Pauwels i Jacques Bergier, którzy w wydanej w 1960 roku książce pt. Le matin des magiciens (niem. Aufbruch ins dritte Jahrhundert) wysnuli tezę, że nazistowskie kierownictwo próbowało pokonać aliantów przy pomocy sił nadnaturalnych. W tych dążeniach główną rolę miało odgrywać tajne stowarzyszenie okultystyczne. Powołując się na wypowiedzi Willy Ley'a, jak również opierając się na innych, bliżej niesprecyzowanych wynikach poszukiwań, twierdzili, że związek ten nazywał się „Stowarzyszenie Vril” lub także „Loża Braci Światła” (ang. „Luminous Lodge”). „Stowarzyszenie Vril” utrzymywało jakoby ścisłe kontakty z Towarzystwem Teozoficznym, Różokrzyżowcami, a zwłaszcza z Towarzystwem Thule i było ważną organizacją narodowosocjalistyczną. Sekta, którą wspominał Ley, wykazuje jedynie pobieżne podobieństwo do „Stowarzyszenia Vril” z książki Aufbruch ins dritte Jahrhundert. Jej autorzy nigdy nie przedstawili dalszych dowodów na swoje daleko idące spekulacje, jak również na rzekome nazwy tych ugrupowań. Stąd też ich twierdzenia należy uznać za fikcję. Ponadto badacze historii doszli do wniosku, że istniejące wtedy towarzystwa okultystyczne nie wywarły znaczącego wpływu na Hitlera i NSDAP. Można wprawdzie udowodnić związki pomiędzy ideami okultystycznymi a obrazem świata pojedynczych narodowych socjalistów (zwłaszcza Himmlera), co jednak nie wspiera tezy, że towarzystwa okultystyczne miały przemożny, systematyczny wpływ na Hitlera i całe kierownictwo NS.Książka Pauwelsa i Bergiera zainspirowała dalszych autorów do własnych spekulacji na temat rzekomej roli „Stowarzyszenia Vril”, jak na przykład J.H. Brennana albo Trevora Ravescrofta, którzy także twierdzą, że istniały ścisłe związki pomiędzy Towarzystwem Thule, Stowarzyszeniem Vril i kierownictwem NS, co jednak opiera się jedynie na przypuszczeniach i pseudofaktach.Mit o UFO nazistów powstał niezależnie od wymienionych tu autorów. Na mit ten wpływ wywarły głównie pisma Miguela Serrano, Ernsta Zündela i Wilhelma Landiga.Całkowicie brak jest weryfikowalnych dowodów na opisane scenariusze, książki zawierają jedynie kilka ilustracji wątpliwego pochodzenia. Autorzy nie podają przekonujących dowodów dotyczących omówionych powyżej organizacji ani też na temat istniejących osób z tego okresu. Powołują się na informacje przekazywane w mediach i na anonimowych informatorów, wymykających się jakiejkolwiek weryfikacji. Jak się wydaje, tematyka ta napotkała na pozytywne przyjęcie przede wszystkim w kręgach prawicowej ezoteryki. Dla tego trendu, dającego się zaobserwować od kilku lat, charakterystyczna jest reinterpretacja i pozytywne dowartościowywanie III Rzeszy z perspektywy ezoterycznego obrazu świata.Na temat życia i działalności Marii Oršič oraz członków kierowanego przez nią rzekomo towarzystwa również nie przedstawiono żadnych poważnych źródeł. Mimo to w następstwie publikacji „prawicowo-ekstremalnego ezoteryka” Jana Udo Holeya, powstał szereg publikacji nowopogańskich, a częściowo także neonazistowskich, a także powieść poświęcona życiu i działalności Marii Oršič i „Stowarzyszeniu Vril”, sugerująca, że opiera się na faktach.Wreszcie dzięki publikacji Petera Bahna i Heinera Gehringa, w której autorzy próbują podeprzeć koncepcję „praenergii”, leżącej u podstaw wszystkich innych rodzajów energii, wskazując na historyczną tradycję tej koncepcji, zagadnienie „siły Vril” i „Stowarzyszenia Vril” zwróciło uwagę tych kręgów, które wierzą w realność tzw. „wolnej energii”. Koncepcja „Vril” była używana także przez przedstawicieli „brunatnej ezoteryki” do pozytywnej reinterpretacji III Rzeszy. Tak więc odniesienia do interpretacji organizacji RAG przez Bahna Gehringa można odnaleźć np. w publikacjach Towarzystwa Strażników Słońca, które zdaniem krytyków „wykorzystuje nowopogańską ezoterykę jako przykrywkę dla prawicowego ekstremizmu”.

niedziela, 13 lutego 2011

Towarzystwo Thule

Towarzystwo Thule  było tajną rasistowską i quasi-masońską organizacją, która powstała w Monachium w końcowej fazie I wojny światowej. Nazwa pochodzi od mitycznej wyspy Thule, która dla starożytnych Greków była najbardziej na północ wysuniętym lądem. Stąd nazwa ta miała duże znaczenie dla wyznawców nordyckich kultów.
Towarzystwo powstało na przełomie 1917 i 1918 roku z Zakonu Niemieckiego i założone zostało przez Rudolfa von Sebottendorfa w Monachium, któremu już podczas I wojny światowej Związek Wszechniemiecki służył jako znaczące centrum nacjonalistycznej agitacji. Do jego członków zaliczali się urzędnicy, prawnicy, profesorowie uniwersyteccy, policjanci, arystokraci, lekarze, naukowcy oraz bogaci kupcy. Na zewnątrz organizacja ta widniała jako "Grupa badawcza nad starożytnościami germańskimi", będąc w rzeczywistości zamaskowaną bawarską organizacją Zakonu Niemieckiego, który był zorganizowany na wzór loży masońskiej. Towarzystwo Thule można określić jako konspiracyjne, tajne stowarzyszenie o orientacji rasistowskiej, a w szczególności antysemickiej. Poprzez werbunek możliwie najbardziej wpływowych członków, towarzystwo to miało uzyskać polityczne wpływy i działać na rzecz rasistowskiej, tudzież antysemickiej propagandy. W okresie największej świetności Towarzystwo Thule liczyło przypuszczalnie tylko kilkuset członków.
Rasistowska ideologia Towarzystwa Thule była silnie inspirowana Ariozofią Guido von Lista (członka Zakonu Niemieckiego). Na tej podstawie również Alfred Rosenberg (członek Towarzystwa Thule i późniejszy ideolog partyjny NSDAP) napisał książkę Mit dwudziestego stulecia. Godłem stowarzyszenia była swastyka otoczona koroną promieni, leżąca za nagim mieczem. Użycie swastyki było znamienne, gdyż już wtedy była ona uważana za jednoznaczny symbol nacjonalistyczny i antysemicki. W teozofii jest ona symbolem Ariów. Niektórzy antysemici byli przekonani, że potężny wpływ Żydów w niemieckim życiu publicznym można było zrozumieć tylko jako skutek rozległej i tajnej konspiracji żydowskiej. Zakładano, że taką konspirację mogła najlepiej zwalczać podobna organizacja antysemicka.Kontakt pomiędzy Towarzystwem a Adolfem Hitlerem mógł się wytworzyć dzięki Niemieckiej Partii Pracy (DAP). DAP została założona w styczniu 1919 roku przez Antona Drexlera i Karla Harrera (członka Towarzystwa Thule). Poprzez DAP, Thule próbowało uzyskać wpływy również w niemieckiej klasie robotniczej. We wrześniu 1919 Adolf Hitler wziął po raz pierwszy udział w zebraniu małej wówczas DAP i w listopadzie tegoż roku został jej członkiem. W czerwcu 1921 roku Hitler przejął władzę w partii i poprzez postawienie ultimatum wymusił swój wybór na przewodniczącego partii nazywającej się od tej pory NSDAP czyli Narodowo-Socjalistyczną Partią Robotniczą Niemiec.
Biorąc pod uwagę historię powstania DAP, jak i okoliczność, że niektórzy wcześniej wiodący członkowie Thule wypłynęli potem w strukturach NSDAP, zrozumiałym staje się fakt, że część ideologii Towarzystwa wpływała na zasady nowej partii. Do osób tych, obok Alfreda Rosenberga należeli między innymi Julius Streicher (późniejszy wydawca podżegającej gazetki „Der Stürmer“ i frankoński Gauleiter), Hans Frank (późniejszy gubernator generalny Polski) i Rudolf Hess (późniejszy zastępca Hitlera). „Listę członków Towarzystwa Thule (...) czyta się jak »who is who« głównych postaci i wczesnych stronników narodowego socjalizmu w Monachium“ (Kershaw). Współtwórca DAP - Anton Drexler był prawdopodobnie osobą, która namówiła Hitlera do użycia swastyki jako symbolu NSDAP.Tow. Thule zainspirowało wiele teorii takich jak np. Jana van Helsinga. Twierdzono przeważnie, że wewnątrz Towarzystwa istniało silnie okultystyczne czy nawet satanistyczne nastawienie. Są też przypuszczenia, wg których istniał wewnętrzy zakon w strukturach Towarzystwa - Zakon Thule. Istnieją też przekazy co do przynależności samego Hitlera do Tow. Thule. Wydaje się to wszelako mało przekonujące, ponieważ Hitler wypowiadał się wielokrotnie bardzo lekceważąco o wybujałych teoriach Alfreda Rosenberga.Można bez kłopotów wykazać połączenia niemieckiego spirytyzmu, który pośrednio wyszedł od Towarzystwa Thule, z okultyzmem francuskim (poprzez Alexandra Saint-Yves d'Alveydre). Poza tym, są jasne przesłanki co do tego, że Heinrich Himmler organizował spotkania z francuskim okultystą Gastonem de Mengel.Jan van Helsing przypuszczał, że w Tow. Thule poza oficjalną częścią istniało wewnętrzne Towarzystwo Vril.Wraz ze wzrostem znaczenia NSDAP wytłumaczalne jest zniknięcie Towarzystwa Thule. Jego definitywny koniec, jak i koniec samego Zakonu Niemieckiego przyszedł dopiero później, wraz z rozporządzeniem z 1937 roku, w którym wszystkie Loże i organizacje lożopodobne zostały uznane za zakazane.

Haunebu wstęp

Nie wiem czy wszyscy wiedzą czym było Haunebu , większość większość was nawet o tym nie słyszała .Haunebu jak i Vril należały do projektu Chronos.Zanim zajęto się tym projektem , trzeba powiedzieć o ludziach którzy dążyli to stworzenia tych urządzeń.
Były to dwa stowarzyszenia , Tiule i Vril powstałe jeszcze wcześniej niż powstały Hitlerowskie Niemcy.